„Co mnie bawi?”. Gdzieś kiedyś była taka rubryka. Mnie na przykład od dawna bawią promesy rządowe. Z reguły to obiecane fundusze na usuwanie skutków kataklizmów lub inne cele, które to fundusze rząd obiecuje samorządom. Konkretniej, to bawi mnie rytuał ich przekazywania. Straszna pompa i fanfaronada. Skąd się biorą te promesy. Nieco oklepane jest już sformułowanie bodaj Margareth Tatcher, że rząd nie posiada własnych pieniędzy. W praktyce idzie przysłowiowy Seba czy Krystian do roboty, idzie też Tadeusz, czy nawet już niejeden Mileniusz. Do korpo, do biura, sprzedawać w sklepie, czy na budowę drogi, bo drogi teraz się najczęściej buduje. Za wykonaną pracę otrzymują zapłatę, z której niemała część wędruje potem do ZUS-u i skarbówki. Z tejże skarbówki nie dostaną kartki na Walentynki, na Boże Narodzenie, czy nawet lapidarnego dziękujemy. Potem, na podobnej zasadzie, do pracy przychodzi premier lub minister i realizując dniówkę, za którą dostaje wypłatę (dla frajerów bo dla frajerów, ale jednak), Puszczają strumień tych zebranych przez podatki pieniędzy. Momentalnie wręcz, w przeciwnym kierunku, czterokrotnie bardziej rwącym strumieniem zaczynają płynąć podziękowania za te strumienie. Wojewoda i wicewojewoda dziękują ministrowi; prezydenci, burmistrzowie i wójtowe dziękują wojewodzie i ministrowi; docelowi odbiorcy, którzy zajmą się wydatkowaniem tych pieniędzy, dziękują wójtowi, wojewodzie czy ministrowi. Wszyscy dziękują na feju, szerujuą, twittują, słowa wdzięczności padają z ambony. Za swoje Tego typu uroczystość odbyła się w ostatnich dniach. Jak głosi informacja na stronie internetowej wojewody śląskiego, 43 nowe wozy strażackie trafią do Ochotniczych Straży Pożarnych województwa śląskiego. Właśnie, dla OSP. Pozostanę przy tym. Mieszkańcy dużych i bardzo dużych miast nie mają pewnej świadomości, gdyż w dużych skupiskach miejskich tematu Ochotniczych Straży Pożarnych się nie zaraz przyjeżdża zawodowa straż i robi to, za co ma płacone (nawet jeśli to frajerska wypłata). Z dala od aglomeracji natomiast przybywają ochotnicy i pro bono robią, co potrzeba. Z tego też zapewne względu druhowie z OSP cieszą się w terenach wiejskich wielką estymą. Tak, w terenach wiejskich OSP, obok Kół Gospodyń Wiejskich to bardzo ważna i autonomiczna pozycja. Wielu z nich było ostatnio w Katowicach na uroczystości wręczenia promes. Jak widać na poniższych fotografiach, odbierają je wraz z wójtami, tak jakby jeden umiał czytać, drugi pisać. Z fotografii wynika zresztą że było ciekawie. Skoro promesy na nowe wozy, można było pokazać wóz strażacki. Oczywiście przykładowy, bo na nowy dopiero przyszła kasa. Ale nie. Sporządzono fotografię jakby na wzór tej słynnej na której to na schodach stoją członkowie rządu. Skoro nowe wozy dla OSP, to może by przynajmniej strażaków wypuścić do przodu na fotosku? Nie, zostali stłoczeni gdzieś tam z tyłu. Mało co widoczni, praktycznie nie rozpoznawalni ochotnicy. Kogo mamy z przodu? Zażywnej figury pan, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Jarosław Zieliński. Przypadkowo również kandydat do europarlamentu w wyborach, które odbędą się za kilka tygodni. Obok stoi Joanna Wiśniewska, również kandydatka do parlamentu UE. W zasadzie może i dałoby się tą sytuację obronić, skoro to zdjęcie ze strony oficjalnej wojewody, a więc poniekąd i rządu. Tyle, że w pędzie przeklejki opublikują go i lokalne media.Cała strażacka gama wyposażenia. Począwszy od agregatów prądotwórczych, pilarek spalinowych Stihl, przez wentylatory oddymiające: LEADER, HONDA, RAMFAN, motopompy i pompy, po latarki, sprężarki, zbiorniki na wodę, opryskiwacze spalinowe oraz wiele innego sprzętu potrzebnego do skutecznego prowadzenia. działań ratowniczo-gaśniczych.
fot. Łódzka Policja. Obecnie na temat przyczyn czołowego zderzenia wozu strażackiego z autobusem, do którego doszło w poniedziałek 13 marca, nie wiadomo zbyt wiele. Jadwiga Czyż z
Oficer PSP mł. kpt Piotr Zwarycz jest jedynym strażakiem, który posiada zgodę na fotografowanie przebiegu akcji ratunkowo-gaśniczych Dokumentacja wykonana przez niego poddawana jest szczegółowej analizie, w wyniku której strażacy korygują popełnione błędy Jako fotograf jest laureatem konkursów regionalnych i ogólnopolskich, a jego zdjęcia wielokrotnie pojawiały się na okładkach czasopism branżowych o tematyce ratowniczej Od 9 listopada w Centralnym Muzeum Pożarnictwa w Mysłowicach można oglądać jego wystawę "Straż pożarna w obiektywie" Szymon Piegza, Onet: Wytłumacz mi, co jest takiego ekscytującego w fotografowaniu ludzkich dramatów; myślę o wypadkach samochodowych, pożarach, akcjach ratowniczych. Piotr Zwarycz: Fascynująca jest praca, którą jako strażacy wykonujemy. Dokumentuję akcje ratowniczo-gaśnicze, ponieważ materiał zdjęciowy służy nam przede wszystkim do analizy. Oglądając zdjęcia z akcji możemy poprawić pracę, zwrócić uwagę na błędy, wyciągnąć odpowiednie wnioski. To bardzo ważne. Pod tym kątem analizujemy właściwie każdy element akcji. Kiedy patrzymy na zdjęcie, gdzie strażak gasi pożar z kosza wysuniętego na drabinie kilka metrów wzwyż, to dziś widzę, że mogliśmy przesunąć wóz nieco w bok, co zwiększyłoby efektywność i wydajność jego pracy. Ilu jeszcze jest takich strażaków-fotografów? Dokumentacją zajmuje się też jeden z moich kolegów pracujących w Warszawie. Dodatkowo jest też sporo osób, którzy akcję fotografują z dalszej odległości. Oni jednak nie posiadają oficjalnej zgody. Ja ją dostałem, za co dziękuję swoim przełożonym, że potrafili docenić moją pracę. Nie ukrywam, że dzięki temu jest mi łatwej pracować nawet w sąsiednich województwach. Wybuch gazu w kamienicy w Katowicach Robisz zdjęcia w miejscach, do których znaczna większość społeczeństwa nie ma w ogóle dostępu. Nierzadko fotografie powstają w warunkach zagrożenia zdrowia i życia, pracujesz niemal jak reporter wojenny. Spotykamy się z różną fotografią, zwłaszcza dziś, w dobie Internetu. Jednak fotografii reportażowych pokazujących pracę strażaka z drugiej strony nie ma, to zupełnie coś innego. Mam nadzieję, że moje zdjęcia mogą zaciekawić i zainspirować innych. Na pewno młodzi ludzie, którzy oglądają tę wystawę mogą pomyśleć, że bycie strażakiem to niesamowita robota. Ona naprawdę taka jest. I niesamowicie niebezpieczna. Zawsze zastanawiałem się, co czuje strażak, kiedy w jednostce włącza się syrena, a dyspozytor przez głośnik podaje szczegóły zdarzenia. W pierwszej fazie czuje się wielki skok adrenaliny, to wspaniałe uczucie. Następnie przychodzi ciekawość, ale na samym końcu zawsze jest chęć pomocy. Jadąc do zdarzenia nie wiemy, jak ono będzie wyglądało. To za każdym razem jest to niesamowita przygoda, ale też wielka niewiadoma. Najważniejsze jest niesienie pomocy W końcu wasza praca polega na ratowaniu. Nie zawsze ludzi, jak widzimy na jednym ze zdjęć. Tak, to bardzo dobrze pokazuje, że najważniejsze w naszej pracy jest niesienie pomocy i ocalenie życia, w tym przypadku zwierzęcia. W tej sytuacji paliło się mieszkanie, a ten piesek znajdował się dwa piętra niżej. Niestety musieliśmy go wynosić nieprzytomnego, ale jak tylko udało się do niego dotrzeć, natychmiast został mu podany tlen. Jednak bywają znacznie trudniejsze wyjazdy. Wypadki, w których giną ludzie. Niestety tak, to również daje do myślenia. Takim momentem, kiedy pomyślałem, że praca fotografa - dokumentalisty jest bardzo ważna był wybuch w kamienicy w Katowicach, w którym zginęli reporterzy TVN24. Przyjechałem wtedy na miejsce jak dowódca Specjalistycznej Grupy Ratownictwa Wysokościowego. Podczas, gdy na miejscu nie mieliśmy przydzielonych zadań ze względu na przebieg akcji, wziąłem aparat i zacząłem dokumentować przebieg działań. Fotografowałem również po skończonej służbie, łącznie kilkanaście godzin. Doszedłem wtedy do wniosku, że gdyby mnie tam nie było, to nikt by nie zobaczył, jak ta katastrofa naprawdę wyglądała. Wszyscy fotoreporterzy zostali wycofani poza strefę zagrożenia. Foto: Piotr Zwarycz / Pożar w Świerklańcu Twoje fotografie nie służą tylko do analizy, ale ułatwiają również pracę policji, czy śledczym pracującym na miejscu zdarzenia. Tak było na przykład w Świebodzicach, gdzie doszło do zawalenia trzykondygnacyjnej kamienicy. W wyniku wybuchu zginęło sześć osób, w tym dwoje dzieci. Śledczy nie mogli dotrzeć w te miejscach, do których ja dotarłem z aparatem fotograficznym. Zostałem poproszony o dokładną dokumentację np. w jakim położeniu odnalezione zostały zwłoki, by móc odtworzyć przebieg wybuchu. Inne służby nie zawsze mają możliwość dotarcia do strefy największego zagrożenia. "Mam przewagę nad fotoreporterami" Co jest najważniejsze w pracy strażaka-fotografa? W swojej fotografii skupiam się przede wszystkim na tym, by jak najdokładniej ukazać, jak ciężka i jak ważna jest praca strażaka. Sam od 15 lat pracuję w PSP. Przez cały ten okres nabyłem sporo doświadczenia i wiem, jak zachować się podczas akcji i przede wszystkim, czego się na niej spodziewać. Bardzo ważna w tej pracy jest też umiejętność rozpoznania zagrożenia. Poza tym mam tę wielką przewagę, że wykonując zdjęcia ciągle jestem strażakiem, więc mogę być w miejscach dla fotoreporterów zupełnie niedostępnych. Poza tym fotoreporter dokumentuje tylko to, co widzi, dla niego nie mają znaczenia detale, na które ja zwracam uwagę. Chodzi też o to, by pamiętać o własnym bezpieczeństwie i nie przeszkadzać podczas akcji. Kiedy fotografuję to nie biorę czynnego udziału w prowadzonych działaniach, jestem jako dodatkowy strażak. Na miejscu jest wtedy wystarczająca liczba moich kolegów i koleżanek, którzy doskonale dadzą sobie radę. Oczywiście, jeśli jest sytuacja wyjątkowa, gdzie potrzebują pomocy, to ja odkładam aparat i pomagam. Było również kilka akcji, w których uczestniczyłem jako fotograf, kiedy polegając na własnym doświadczeniu pomogłem kolegom uniknąć błędów. Foto: Piotr Zwarycz / Ćwiczenia gaszenia pożarów wewnętrznych Jak koledzy odbierają twoją pracę dokumentalisty? Na początku musiało to wzbudzić zdziwienie? Na początku był spory dystans i obawa, że będę fotografował wszystko, czyli też jakieś błędy, czy potknięcia, które w tej pracy są nieodzowne. Jednak z czasem nabrali do mnie zaufania, ponieważ zauważyli, że ten materiał naprawdę jest wartościowy. Nie raz bywa również, że rozpoznają się na zdjęciach i udostępniają je na swoich portalach społecznościowych. Ludzie bardzo pozytywnie na to reagują. Pokazujesz ich pracę zupełnie z innej perspektywy. To prawda. Poza tym, zauważyłem, że niektórzy po analizie takiej dokumentacji zaczynają coraz bardziej rozumieć zagrożenie i dbać o własne bezpieczeństwo. Ten materiał robi na nich wrażenie. Opowiedz jeszcze raz historię o chłopaku, który rozpoznał się na zdjęciu, a którego kilka dni temu wyciągnęliście z zakleszczonego samochodu. Napisał do mnie kilka dni temu, czy mógłbym mu podesłać więcej fotografii z tego tragicznego zdarzenia. Na początku nie wiedziałem, o co chodzi. Okazało się, że niedawno koledzy wyciągnęli go z wypadku. Ja uczestniczyłem w akcji jako fotograf. Po prostu odnalazł w Internecie moje zdjęcia i rozpoznał na nich siebie. Od razu napisał z prośbą o udostępnienie kilku zdjęć z tego wieczoru, ponieważ chciałby sobie je zachować na pamiątkę. Napisał mi, że tylko cudem przeżył ten wypadek i kazał podziękować wszystkim strażakom za udzieloną pomoc. To też pokazuje mi, że praca strażaka-dokumentalisty ma sens. Piotr Zwarycz - oficer Państwowej Straży Pożarnej, ratownik wysokościowy, taternik jaskiniowy, płetwonurek, skoczek spadochronowy, motorowodniak. Fotografią zajmuje się już kilkanaście lat. W zdjęciach skupia się przede wszystkim na ludziach, ich emocjach i otoczeniu, które dopełnia historie. Był uczestnikiem międzynarodowych projektów fotograficznego, swoje zdjęcie wystawiał w Grecji, Turcji, Niemczech i Polsce. Chcesz porozmawiać z autorem zdjęć? Wejdź na stronę: Foto: Piotr Zwarycz / Pożar hali z tekstyliami w Raciborzu Chcesz być na bieżąco z najważniejszymi informacjami dnia? Polub Onet Wiadomości na Facebooku! (sp)
7NC0K3y.